sobota, 31 sierpnia 2013

nocne om nom nom

Zaczęło się od piwka i od gorącego kubka. piwo bo słuchalam laydy B wyobrazajac sobie silna siebie ktora zapomina o nim. gorący kubek bo zapragnelam benzoesanu sodu. potem przyjechał ojciec z prezentami od znajomych - szopskiij syr, kaszkawał i chałwa. Kaszkawał mnie nie zadowolił, szopskiego spory plaster sam wskoczył mi do ust W kwesti chałwy około łyzki z wiaderka. Jestem święcie przekonana że gdybym nie spróbowała rano nie miałaby już takiej sposobności. Przy tych żarłokach trzeba być czujnym.


piątek, 30 sierpnia 2013

3/34

Podliczyłam swoje jedzenie dzisiaj i mocno sie zdziwiłam. Pierogi 10 szt i tyle kalorii? Na ile waży są jakieś ogromniaste sklepowe. Patrząc na ich 10 szt to podwójna moja porcja. plus zero omaszczenia. Nie wiem dokładnie ile ale zjadłam na pewno dużo mniej kalorii.

Teraz chodzi za mną tatar. Mam świeżo zmieloną wołowinkę chudą w lodówce. Jakby tak ją doprawić i zjeść....mmmm....


No i te herbatniki nieszczęsne....no ale motor nie odpalił, akumulator padł....to przecież dobre usprawiedliwienie prawda?



czwartek, 29 sierpnia 2013

2/34

Niespodzianki na mojej buzi moze nie są zastraszająco wielkie, ale zawsze byłam posiadaczką idealnej cery i każda najmniejsza plamka wprawia mnie w atak paniki. Zaserwowałam skórze maseczkę z kurkumy(kurkuma,jogurt,olejek z pestek słodkich migdałów, miód). Na twarz, 10 minut i żółta buzia. Zmywanie nie należało do najłatwiejszych. Żelem micelarnym, mydłem, płynem do demiakujarzu i na koniec tonikiem. Mimo to nadal mam wrażenie że cera jest delikatnie żółtawa. Kurkumowe cholerstwo.

Najbardziej złości mnie deszcz za oknem, miałam motocyklowe plany. Przez pogodę skończyło się jak się skończyło. Leże w łóżku wymalowana jak na najlepszą imprezę na którą i tak się nie wybieram. Jak to jest że zawsze największa wene i najlepsze zdolności makijażowe mam jak leże plackiem? Gdy mam gdzieś wyjść zawsze ale to zawsze eyeliner rozleje m się na powiece. Damn.

Dietowo jestem dzisiaj dumna, aczkolwiek martwi mnie ten nieszczęsny jogurt, był zbyt kremowy żeby być chudy. Ale pal sześć. Doceniam starania mamy, która mi go kupiła, bo był w promocji przeceniony chyba z 10 zł. Swoją drogą zastanawia mnie kto to kupuje, gdy zwykłe jogurty są jednakowo dobre i wcale nienaszprycowane niewiadomo czym. Kolejne odkrycie to placki brokułowe, rewelacja. Dietetyczne, sycące i smaczne. W najbliższym czasie pewnie je powtórzę i zrobię zdjęcia, bo dzisiaj zniknęły szybciej niż się zorientowałam:) 1431 to ładny wynik jak na tyle jedzenia, pewnie wpadnie mi jeszcze jakaś nocna przekąska do 100kcal:) Crunchella z twarogiem czy kawałek kabanosa;)

Rozpoczęłam walkę o ładne łydki. Zawsze były przesuszone i to tak podskórne, widziałam na nich taką jakby pakęczynkę. Ciężko mi to ocenić bo skóra nie schodziła, i mimo balsamów ta pajęczynka nie znikała. Walczę zawzięcie przy pomocy ukochanego Pilarixu. Podobnie z piętami, odziedziczyłam skłonność do pękających co zawsze było moim kompleksem. Teraz codziennie wieczorem pracuje nad nimi.






1 2 3 4 5 6 7 8 9  10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34


Zrobiłam też dzisiaj swoje pierwsze zakupy półproduktowe. Nie mogę się doczekać aż paczka dojdzie. Szczególnie zależy mi na moczniku, krórym planuje wzbogacić jakiś prosty balsam i użyć na łydki i pięty. Co do oleju kokosowego - usta i końcówki. Olejek z pomarańczy - aromatyzowanie mgiełek toników i tym podobnych. Z korundu i kwasu mam w planach zmontować peeling. Co do mleczka pszczelego słyszałam że fajnie sprawdza się jako dodatek do mgiełki lub płukanki:)

W drodze pełzną też do mnie mydła marsylskie. Początkowo nie byłam przekonana do mydeł, ale rodzice nie przepadają za żelami do mycia. Obydwoje mają wrażliwą skórę i u nich najlepiej sprawdzają się mydła aleppo i marsylskie. Moja skóra nie potrzebuje tka specjalnej troski, ale niczym lepiej nie wykonuje się masażu szczotką jak własnie mydłami marsylskimi;)

środa, 28 sierpnia 2013

Zreplanowanie i dzień 1/34

Więc tak. Do początku roku akademickiego zostało ok miesiąc. Czas ten warto bezsprzecznie wykorzystać.;) Zasady takie jak wcześniej, pielęgnacja taka jak wcześniej. Z tym że od paru dni pije też codziennie pokrzywę, wcierkę wcieram więcej niż raz i walcze z schodzącą opalenizną z łydek peelingami.

34 dni. (chyba troche jestem maniaczką odliczania)

1/34 

Dietowo: 1635 kcal, brak normalnego obiadu, zamiast tego chudy salceson i kabanos drobiowy. Wyśmienicie nieprawdaż? Trzeba to zmienić.

Pielęgnacyjnie: wszystko zaliczone, ale wyczuwam że na brodzie coś mi rośnie, co sprawia że cały dzień snuję się po domu lekko nabuzowana.




1 2 3 4 5 6 7 8 9  10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34





Mały powrót wielkiej mnie

Nie wiem czemu się oszukiwałam. W zasadzie to oszukiwałam się ze wszystkim. Wypad motocyklowy nie miał szans być pomyślny dla diety. Zresztą może i miał, ale jak nie uczcić dnia piwem. Nie mam wyrzutów sumienie i nie żałuję. Później wzajemne odwiedziny z cieniem przeszłości/teraźniejszości, moje urodziny i inne takie takie. Na wagee nie wskakiwałam, nie było folgowania sobie na całej lini, ale restrykcji dietowych również. Jedynym plusem jest to że pielęgnacyjnie trzymam się w ryzach i o niczym nie zapominam. No dobrze dobrze, czasem zdarza mi się opuścić OCM...ale to czysta skleroza, przypominam sobie o tym dnia następnego i oczywiście nadrabiam:)

Chyba przesadnie próbuję podporządkować swoje życie planom, schematom. A że jedyny plan jaki moge mieć to plan pielęgnacji.

Jestem emocjonalnie rozbita. Te pare dni sprawiły że wróciło wszystko. Byliśmy jak para na samym początku związku. Jednocześnie mam świadomość że on wrócił do swoich koleżaneczek z sieci. Sms, nocne rozmowy itp. Nawet sniłam o tym. Nadal nie potrafie sobie odpowiedzieć na pytanie czy chciałabym z nim spróbować jeszcze raz, czy po prostu to zwykła zaborczość o coś co kiedyś było moje. Czy zaufanie komuś drugi raz po tym byłoby możliwe? Z drugiej storny czy ja kiedykolwiek komukolwiek ufałam? Zresztą o jakim byciu my mówimy.

Korci mnie żeby zacząć z nim o tym rozmawiać, ale to chyba nie najlepsza strategia. Mądrzej byłoby sprawić żeby on chciał, on zabiegał, a ja pozgrywam obojętną. Babski tok myslenia. Dla mnie to bariera nie do przeskoczenia... łzy cisną mi się do oczu, niespokojnie mi w środku, boli mnie brzuch. Myślałam że mam to wszystko za sobą.

Chyba pota ułożyć nowy plan i jego się trzymać. Wszystko jest do załatwienia/zrobienia.

A w kwesti jego zacisnąć zęby. Aż do bólu. Żeby piekło.








wtorek, 13 sierpnia 2013

6/55










Wspominałam wcześniej o płukance i o hydrolacie. Postanowiłam je udokumentować dla potomności i przy okazji się pochwalić;) 

Płukanka z orzechów włoskich

Nie pamiętam jak działała na mnie w latach poprzednich gdyż robiłam ją zawsze ciut nieświadomie. Naczytałam się jednak że bardzo wysusza włosy i sprawia że są sztywne. Postanowiłam więc wzbogacić ją o nawilżającego siemieniowego glutka. Włosy mimo to mam jednak sztywne i mimo że już trochę czasu od umycia minęło pachną świeżym orzechem. Mnie ten zapach zupełnie nie przeszkadza, ale z pewnością dla niektórych może być nieprzyjemny. U mnie włosy delikatnie się przyciemniły, czyli sukces;)

Woda różana domowej roboty

Przepis

Pierwszy i największy jej plus to zapach. Gdy wąchałam ją po zrobieniu i później w słoiku do którego początkowo ją przelałam nie czułam specjalnie intensywnego zapachu. Wszystko wyszło na jaw gdy spryskałam nią buzie rano. Zapach był wyczuwalny nawet dla otoczenia. Orzeźwia i fajnie napina skórę. W zasadzie ma podobne działanie do mgiełki chłodzącej z Vichy, którą kiedyś miałam w swoim posiadaniu, ale ze względu na koszt zrezygnowałam z niej.







Ruszam w roadtrippin motorowy, więc pielęgnacyjna przerwa. Postaram się dietetycznie trzymać jak najlepiej:)

3/55, 4/55, 5/55

Trochę mnie wywiało. Jednodniowa wycieczka do domku w lesie na odludziu gdzie diabeł mówi dobranoc zaowocowała domową produkcją hydrolatu. Poobrywałam co w ogrodzie rosło z wielką brutalnością, wrzuciłam do gara, skropliłam i powstała mi całkiem sympatyczna różana mgiełka do buzi. Przechowuje w lodówce. Kolejnym efektem nudy na odludziu było stworzenie zapasu płukanki z orzecha włoskiego. Niebawem zmykam przepłukać nią włosy. W zasadzie robie tak od paru lat, zawsze pod koniec wakacji. Nigdy nie było to specjalnie świadome, ale jako że słońce sprawia że moje ciemno brązowe kłaki rudzieją to orzech jest idealnym rozwiązaniem.

Wiem wiem, stosuje to wszystko od niedawna i nie ma się czym podniecać. Ale skrupulatnie oglądając swoje cudne oblicze w lusterku stwierdzam że jakoś bliżej mi do człekokształtnych. Kozieradka mi nie śmierdzi, i wcale ale to wcale nie przeszkadza mi że ojciec na mój widok reaguje 'kurczak curry idzie'. Drożdże mi smakują. Olejki, wcieranie, smarowanie, nacieranie, wklepywanie, olejowanie, szczotkowanie, czesanie, szorowanie i inne tym podobne relaksują mnie jak nic. Znalazłam kolejne fascynujące zajęcie - malowanie się. Nigdy nie byłam w tymi mistrzem - opanowałam rysowanie kreski eyelinerem i tak sobie żyłam aż do wczoraj. Wczoraj kupiłam jakieś cienie i zaczęłam paprać. Jakoś tak, obiektywnie rzecz ujmując seksowniej mi w makijażu.

Żarełko w ciągu tech trzech dni do regularnych nie należało. Z racji tego że był też on, a nie chce żeby o blogu wiedział, nie miałam ani chwili na uzupełnianie tabelek. Mogłam więc coś w jadłospisach przeoczyć, ale jak już to jakąś małą przekąskę, więc nie przejmuję się zbytnio.





Jak widać w niedziele popełniłam niekontrolowane obżarstwo. Dopiero jak to sobie wszystko podliczyłam na spokojnie w kalkulatorze wyszło mi że pochłonęłam o 600 kcal za dużo. Masz Ci los.

Pielęgnacyjnie zrobiłam tylko to co zawsze i codziennie, więc tabelek nie wklejam.



z hitów dni mijająych:

"ona (koleżanka z którą coś zaczęło się powoli kroić) mnie zapytała hipotetycznie kto byłby dla mnie ważniejszy: osoba z która się spotykam czy ty. Odpowiedziałem jej że zawsze będziesz ty przed wszystkimi, teraz sie do mnie nie odzywa. Jestem najszczęśliwszy na świecie że mogłem i że czułem że chce tak powiedzieć"
"bo ja nigdy nie będę z kimś kto nie zaakceptuje mojego stosunku do Ciebie"

cool story bro.
urzekła mnie twoja historia. 
ciekawy problem, dzwoń po Ewę Drzyzgę.

Trzęsłam się podczas tej rozmowy jak osika na wietrze. Nie szło tego opanować. Moje mięśnie sobie drżały, szczęka rasowo klekotała nie dając mi momentami wydusić z siebie słowa. Po miesiącu nie widzenia na przywitanie dostałam słoik Nutellii i takiego newsa jak powyżej. Plus jest taki że jakoś wewnętrznie nie czuję pociągu do tej Nutellii.


Dietetyczna kuchnia: sajgonki

Postanowiłam wrzucać tu regularnie moje dietetyczne kulinarne odkrycia. Prowadzę wprawdzie bloga kulinarnego, ale z bardziej kalorycznymi przepisami. Tu znajdzie się miejsce dla największych przyjaciół mojej diety, którzy pozwalają najeść mi się z satysfakcją ale bez konsekwencji:)

Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam sajgonki. Nie wiem co w nich jest takiego, ale zjadłabym ich tonę. Niestety przez wysoką kaloryczność nie jest to raczej danie na które mogę sobie pozwolić na diecie. Rodzina jednak domagała się porcji wietnamszczyzny. Jako że nie znoszę wyrzekania się czegokolwiek postanowiłam zakombinować i odchudzić sajgonki. Może nie wyglądają tak ładnie jak te smażone w głębokim tłuszczu, ale co ciekawe, smakują nawet lepiej.  Ja robiłam z dużej ilości, dla czterech głodomorów. Ilość składników śmiało można zmniejszyć i zmodyfikować proporcję, aby otrzymać bardziej warzywne sajgonki. Jako dietetyczny wypełniacz dobrze sprawdzają się kiełki i kapusta pekińska. Tak przygotowane sajgonki przed usmażeniem można zamrozić. Rozmrożone i usmażone nie tracą na walorach smakowych;)



5 porcji - 20szt

Składniki:
20 szt. papieru ryżowego
2 marchewki
2 cebule
4 ząbki czosnku
1 łyżka oliwy
3 łyżki sosu sojowego (plus do podania w zależności od upodobań)
4 łyżki sosu chilli (plus do podania w zależności od upodobań
4 grzyby mun
700 gr chudej mielonej wołowiny
ok 400 gr bakłażana
łyżka suszonych warzyw
2 łyżki przyprawy kuchni chińskiej
1/4 łyżeczki imbiru
1/4 łyżeczki ostrej papryki

Do dzieła:
Cebulę i czosnek drobno siekamy, marchewkę ścieramy na tarce. Na patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek , wrzucamy cebulę, czosnek i marchewkę. Smażymy przez ok 5 minut i dodajemy mięso. Mięso cały czas mieszamy podczas smażenia drewnianą łyżką i staramy się rozdrabniać (smażone bez tłuszczu ma tendencje do zbrylania się w grudy). Dodajemy sos sojowy i chilli. Grzyby zalewamy wrzątkiem i dostawiamy do nasiąknięcia. W tym czasie bakłażana kroimy w kosteczkę. Cedzimy grzyby i również kroimy. Gdy mięso będzie już podsmażone dodajemy bakłażana i grzyby i mieszamy. Przyprawy mieszamy i zalewamy 300 ml gorącej wody, zalewamy miksturą mięso i bakłażany na patelni, przykrywamy pokrywką i zmniejszamy ogień żeby całość mogła się chwilę podusić. U mnie całość dusiła się ok 15 minut. Sprawdzamy co chwilę, i w razie potrzeby podlewamy wodą. Gdy mięso i bakłażany będą miękkie doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Farsz studzimy. Gdy będzie gotowy każdy papier zanurzamy na chwile w zimnej wodzie aby zmiękł, nakładamy na nie 2 kopiate łyżki farszu i zawijamy wg instrukcji podanej na opakowaniu. Sajognki smażymy bez tłuszczu na patelni teflonowej z czterech stron.


Jedna taka sajgonka bez dodatków ma tylko 100 kcal. Spokojnie na obiad można spałaszować 4 z dodatkiem sosu i zmieścimy się w 500 kcal, a gwarantuje przy tej porcji że nie będziecie głodni;)

Smacznego!

P.S. Jakość zdjęć nie jest zadowalająca, ale niestety było już bardzo ciemno, a do rana by nie dotrwały.

piątek, 9 sierpnia 2013

2/55. DIY addicted!

Dzisiaj pod względem DIY było pracowicie. Powstał płyn do demakijażu na bazie olejku i szamponu dla dzieci, tonik aloesowy i aloesowo-lawendowa mgiełka do włosów. Póki co kosmetyki przetestowałam dopiero raz, ale już jestem zadowolona. Zero podrażnień..

Dwufazowy płyn do demakijażu sprawdza się świetnie i bez problemu usuwa mój najbardziej wredny tusz. Rossmanowski Babydream nie sprawdził się do moich włosów, wypadały po nim koszmarnie, ale za to świetnie się sprawdza jako czyścidło do szczotki z naturalnego włosia a od dziś jako składnik płynu do demakijażu! Do tej pory używałam płynu dwufazowego ziaji, ale ten własnej roboty bez porównania lepiej oczyszcza.

Przepis wyszperałam tutaj: klik



Mgiełka aloesowa - skoro już kupiłam sok i przy okazji wyszperałam przepis postanowiłam ją zrobić. Jak to ja rzecz jasna nie miałam połowy składników, więc musiałam sie nakombinować, ale efekt wyszedł super. W mojej wersji wystąpiły sok z aloesu, olejek arganowy, woda źródlana, 2 krople olejku lawendowego, 1 kropla olejkami cytrynowego. Jak tylko będę miała okazję kupić, albo zarobić hydrolat własnoręcznie napewno spróbóję bez kombinacji:)

Przepis wyszperałam tutaj: klik

Tonik aloesowy - sok z aloesu 1:1 z wodą źródlaną. Koniec filozofii



Podsumowanie dnia pielęgnacyjnie i dietowo:



upsss. teraz zauwazyłam że nie zmieniłam daty. Cóż leniuch ze mnie;) Ogólnie coś mało jem, zupełnie nie odczuwam głodu. To co zjadłam to w zasadzie zjadłam z zdrowego rozsądku a nie głodu.



Kurcze, zaczyna mi sie to dbanie o siebie coraz bardziej podobać. Zawsze dbałam, ale nigdy nie miałam takiego konkretnego planu pielegnacyjnego, który trzyma to w ryzach i pozwala być systematycznym.



Waga: 88,6 kg.
Oznacza to że podczas wyjazdu ani nie przytyłam ani nie schudłam. Niby powinnam sie cieszyć, bo to zawsze lepiej niż jakbym przytyła, ale liczyłam na spadek, więc rano mi troche mina zrzedła po wejsciu na wagę.


Ćwiczeniowo (mimo olbrzymich zakwasów)
2/30 squat challenge
Tiffany Rothe na poślady





czwartek, 8 sierpnia 2013

1/55

Poranek zaczął się dla mnie bardziej niż nieciekawie. Obudziałam się z potwornym bólem głowy, wybawienie przyniosła mi tabletka i mokry ręcznik na twarz. Poczułam się jak dzieciak, któremu jak miał gorączkę mama zmieniała co pół godziny taki kompres;)

Dzisiejszy dzień jedzeniowo przedstawiał się następująco:


i fotomenu! pierwsze w życiu! ale oczywiście kolacje zjadłam wcześniej niż zrobiłam zdj:/
Choc dziś zjadłam tyle co nic, przez ten upał i poranne rewolucje żołądkowe jakoś nie śpieszno mi było do lodówki



Peeling makowy
fajnie sprawdza sie do dłoni i pięt.  złuszcza skórki i nawilża.
Porcja na raz: 3 łyżki balsamu ( u mnie mailinowy AA), łyżeczka ulubionego olejku(u mnie ze słodkich migdałów), 4 łyżki maku (można śmiało sypać więcej, wtedy peeling jest mocniejszy). Można przechowywać w lodówce 3 tyg;) Ja zazwyczaj robię większą porcję i trzymam pod prysznicem i taki peeling piętom wykonuje codziennie. Dla osób o pękających piętach i tendencjach do nadmiernego rogowacenia skóry pięt to idealne rozwiązanie.








Nadeszła pora na plan ćwiczeniowy czyli to czego tygryski nie lubią najbardziej, ale liczą że pokochają. Wiem wiem nastawienie powinnam mieć zgoła inne ale nic nie poradzę na to że nigdy nie byłam typem osoby lubiącej ruch, pot, zmęczenie. Osobiście uważam że jazda motorem powinna być uznana za ćwiczenia i w tej kategorii można uznać że ćwiczę regularnie. 

Wykonane dzisiaj: 1/30 squat challenge, 10 minute beautiful booty workout Tiffany Rothe, 

Squats: nie było źle, najbardziej o dziwo bolały mnie mięśnie ramion
Boot: Masakra. Po każdym ćwiczeniu musiałam odłożyć nogę na chwilę na dół. Udo aż drżało, a to tylko 10 minut wysiłku.




Pieprze go. Jego i jego teksty - "najwidoczniej nie zdążyłaś mnie poznać tak jak myślałem", "nasza relacja jest niezdrowa dla ciebie", "chce wynagrodzić ci zmarnowany czas"

Uznał że 2 w nocy jest najlepszą porą na przeprowadzenie rozmowy, która miała mieć miejsce jutro, gdy do mnie przyjedzie. Teraz nawet nie wiem czy przyjedzie. Nie powiedział mi nic nowego, te same wnioski które ja mu wysłałam sms. Choć tyle że ma świadomość że moja decyzja o wyprowadzce jest ostateczna, jego ciągłe żarciki że musimy zacząć szukać nowego mieszkania mnie dobijały. Choć to urocze że dostrzegł że nie powinniśmy mieć kontaktu jaki mamy, a mamy jakbyśmy wciąż byli parą. Urzekło mnie to. No i nagle zdecydował że lepiej jak nie będę angażowała się w pomoc przy jego firmie. 

Punkt za mnie, że chyba dałam mu do myślenia że ja też mam swoje życie poza nim. Co z tego, że dopiero zaczynam je mieć.

Rozstania są paskudne.  

Trochę o mnie


Oto i ja we własnej osobie.
Waga przed wyjazdem: 88,6. Zważę się jutro, bo dzisiaj jeszcze jestem spuchnięta po podróży i przekonamy się ile mi przybrało czy ile ubyło. Z dietą było różnie więc ciężko wyrokować. Były odstępstwa i były sukcesy. Jutro też zmierzę swoje tłuszcza z każdej strony.

Przyda mi się też chyba foto tyłka nad którym zamierzam intensywnie pracować.

środa, 7 sierpnia 2013

0/55

Dzisiaj dopiero zakupiłam wszystkie specyfiki. Olejki i olejeczki. Co ciekawe w drogerii olejek pichtowy kosztował 30 zł! Dobrze że znałam internetową cenę i podeszłam do pobliskiej apteki, portfel uboższy o jedyne 7 zł. Cóż, suma summarum jednak straciłam, bo przez przypadek rozbiła się buteleczka z olejkiem arganowym. Ehh..dlaczego wszędzie poza informacją chronić przed dziećmi nie ma informacji chronić przed rodzicami?

Z fotografowaniem oczywiście dzisiaj nie wyszło. Akumulator w aparacie odmówił posłuszeństwa w tracie zabawy. Ale bakłażany zostały udokumentowane. Chociaż to.


Bakłażanowe roladki:

Porcja 10szt -  480 kcal

No i na koniec podsumowanie rozpoczętej pielęgnacji.




Jutro pora na ruszenie zadka. Okres ochronny dnia po powrocie z podróży się skonczył. Bierzemy się do roboty!


Start.

Postanowiłam w końcu zmobilizować jego wysokość zad i prowadzić bardziej regularny tryb życia. Nie ma tragedii wprawdzie, ale chciałabym żeby wszytko przebiegało bardziej regularnie i w sposób kontrolowany. Odchudzam się całe swoje życie, kiedy osiągnęłam bardzo wiele bo 25 kg spadku, ale najwidoczniej osiągnęłam po to żeby częściowo nadrobić. Od tamtej pory chudnę pięć kilo, tyje pięć kilo i tak w kółko. Dążę do wymarzonym 70 kg. Planuję intensywny dieting i ćwiczing i pielęgnacje mego tłustego jestestwa. Na dobry początek mobilizacja na 55 dni, bo właśnie tyle zostało do października i powrotu na uczelnię. 

Plan przedstawia się następująco:

Dieta: 
1500 kcal
Założenia: pieczywo pszenne, makaron i wszelkie tego typu uciechy planuję sobie darować. Jedzenie będzie się opierało na chudym mięsie, rybach, warzywach oraz nabiale. I koniecznie picie dużych ilości płynów. Jakoś do wody nie mogę się przekonać, więc spróbuję zastąpić ją ziołowymi herbatami i naparami z suszonych owoców. 

Dopuszczane wyjątki w trakcie tych 55 dni: urodziny moje własne i alkohol podczas potkań ze znajomymi

Bardzo chciałabym prowadzić fotomenu, ale z regularnością bywa u mnie ciężko. Szybciej zjadam niż pomyślę i zrobię zdjęcie. Ale postaram się ruszyć z tym do przodu. 

Włosy:
olejowanie olejem z słodkich migdałów przed co drugim myciem
maseczka odżywcza z żółtka przed co drugim myciem
płukanka po każdym myciu - do wyboru ocet jabłkowy/siemię lniane
olejek z pestek winogron na końcówki
kozieratka - codziennie przez 55 dni
drożdże - codziennie przez 55 dni

Moje włosy są w nie najlepszej kondycji. Sporo ich ostatnio wyleciało, dlatego chcę przy pomocy kozieradki i drożdży zmobilizować je do wzrostu. Włosy myję co 4 dni dlatego plan pielęgnacji jest wymienny.

Twarz:
oczyszczający tonik pichtowy przeciwko zaskórnikom - codziennie na twarz i dekold
ukraińskie "myło" - codziennie na twarz i dekold
OCM - co drugi dzień, po każdym takim zabiegu olejek arganowy na twarz
zamiast kremu codziennie - olejek makadamia

Moja cera nigdy nie sprawiała problemów, jest ładna i gładka, ale mam w stosunku do niej wysokie oczekiwania.

Ciało:
codzienne maltretowanie pośladków i ud szczotką
codzienne oliwienie cielska oliwką
dwa razy w tygodniu peeling kawowy
codziennie maść z mocznikiem na uda i rozstępy na biodrach

Śmierć zapaleniu mieszków włosowych, chrostkom, rozstępom, cellulitowi!

Dłonie i stopy:
peeling makowy